10 powodów dla których warto odwiedzić Paros
Paros – niewielka cykladzka wyspa, o której niewielu Polaków słyszało. Stale żyjąca w cieniu Naksos, Mykonos czy Santorini. Ja pragnę Wam pokazać, że jest to wyspa, która również zasługuje na uwagę i odwiedzenie. Zanim jednak opowiem Wam za co kocham Paros i dlaczego wy też powinniście ją zobaczyć, warto odpowiedzieć na pytanie jak ja się tam znalazłam?
Po części to wyspa wybrała mnie, bo stamtąd pochodzi rodzina mojego narzeczonego. Do momentu poznania Matiego, nie miałam pojęcia, że taka wyspa istnieje. Kiedy zadecydowaliśmy, że jedziemy na sezon do pracy, wybraliśmy właśnie ją. Mati pojechał wcześniej, ja dopłynęłam do niego po kilkunastu dniach. Statek zacumował, spojrzałam na stolicę wyspy – Parikię i od pierwszych chwil się zakochałam. Dziś chcę Wam przedstawić powody, dla których kocham tę cykladzką piękność.
-
Wspaniałe widoki – Paros jest górzysta. Możesz wdrapać się na jeden ze szczytów, a przed Tobą będzie rozpościerał się nie tylko widok na wyspę, ale też na pobliskie Naksos czy Antiparos.
-
Piaszczyste plaże – Mówi się, że takiego piasku jak nad naszym Bałtykiem nie znajdziemy nigdzie. Też tak myślałam… Dopóki nie dotarłam na Golden Beach na Paros. W tym miejscu nawet nie chce rozkładać się leżaka, leżenie na piasku jest czystą przyjemnością. Dodajmy do tego błękit morza… Jestem w raju.
-
Kolimbithres i Kalogeros – Moje dwie ulubione plaże na wyspie. Kolimbithres – Granitowe skały,w których wiatr wytworzył własne rzeźby, idealne miejsce na sesję zdjęciową. Kalogeros – naturalne SPA. Okłady z błota działają cuda, skóra jest gładka jak pupa niemowlaka :D.
-
Architektura – Białe kamienne domki, niebieskie okienka, wąskie uliczki, wszechobecne bungenwille. Nie ma lepszego miejsca na relaks. Więcej o miasteczkach na Paros znajdziecie pod tym linkiem
-
Pyszne jedzenie – Jak tylko jestem na Paros, zawsze chcę się najeść owoców morza na zapas. Krewetki, małże, ośmiornica… Nigdy nie wiem na co się zdecydować. Polecam też lokalne sery – ksinomizithra czy kefaloturi. A jak będziecie w górskiej wiosce Lefkes, koniecznie spróbujcie ślimaków. O moich ulubionych tawernach na Paros możecie przeczytać tutaj
-
Zachody słońca – na Paros w tym roku byliśmy tydzień. Codziennie tak układaliśmy nasz plan, żeby zjechać do Parikii na zachód słońca. Na tarasie przy kościele św. Konstantina spędzaliśmy wieczory, delektując się przepięknym widokiem.
-
Miejsca archeologiczne – kiedy pracowałam w sezonie, ciężko było mi je odwiedzić. Jednak w październiku pojechałam na wyspę właśnie w tym celu. Mury zamku frankijskiego, muzeum archeolgiczne, akropol z czasów mykeńskich czy starożytne kopalnie marmuru to miejsca, które warto zobaczyć. Historię Paros znajdziecie tutaj
-
Panagia Ekatontapilliani – kościół 100 drzwi. Znajduje się w Parikii na Paros i jest jedną z najważniejszych świątyń z czasów bizantyjskich w całej Grecji. Jej początki sięgają IV wieku n.e. To wtedy ze względu na sztorm święta Helena musiała przerwać na chwilę swoją podróż do Ziemi Świętej i zatrzymała się na wyspie. W Parikii miała znajdować się niewielka kaplica poświęcona Matce Boskiej.
-
Wino i souma – Zawsze jak jesteśmy na wyspie, proszę dziadka Matiego o domowej roboty wino. Nie przepadam za słodkim, ale to jest wyjątek. Jest przepyszne. A wieczorem? Kieliszek soumy na dobry sen – czyli pariańskiego odpowiednika tsipouro. Trzeba jednak uważać z dawkowaniem bo jest naprawdę mocna. O tym, jakich win warto spróbować, przeczytacie tutaj!
-
Figi – Paros, jako wyspa cykladzka ma idealne podłoże dla fig. Mimo, że minęło już trochę czasu od naszego sezonego pobytu na wyspie, nadal mam w pamięci ich smak.. Świeże były pyszne, ale suszone figi z sezamem, to coś, za co oddałabym wiele…
-
Ludzie – miałam to szczęście mieszkać w Lefkes przez kilka miesięcy. Obserwowałam stałych mieszkańców wyspy. Zwłaszcza starsze osoby, które tam się wychowały i spędziły całe swoje życie promienieli szczęściem. Zawsze uśmiechnięci, nigdzie się nie spieszą. To od nich można się nauczyć, że tak naprawdę niewiele potrzeba, aby czuć radość z każdego nadchodzącego dnia.
Właśnie wróciliśmy z 2 tygodniowych cudownych wakacji na Paros. Cóż to za fantastyczna pipidówa! Ze łzami w oczach wsiadałam do powrotnego samolociku do Aten na paroskim lotniseczku (odmiana moja własna). Powodów by tam pojechać jest na pewno więcej niż 10. Francuzi czy Włosi wracają tam co rok. A nikt z moich polskich czy irlandzkich znajomych nie kojarzył nazwy Paros.