Wielkanocna Niedziela na wyspie Paros
Na ten dzień czekałam chyba najbardziej. O 13 byliśmy umówieni u wujka Matiego w górskiej wiosce Lefkes. Po raz kolejny podczas tych trzech dni zostałam zaskoczona. Gdy weszliśmy, tradycyjne wyspiarskie piosenki brzmiały w głośnikach, w powietrzu unosił się zapach grillowanej jagnięciny. Na tyłach domu, na werandzie stał stół zastawiony na siedemnaście osób! Wewnątrz kamiennego grilla, powoli obracał się baranek, z boku na drugim ruszcie kokretsi – czyli tradycyjne danie z podrobów jagnięcych. Na stole sałatka, tzatziki, chleb, pieczone ziemniaki i jajka! Nie zabrakło też wina – do wyboru było białe i czerwone, domowej roboty. Prawdziwa, niekomercyjna Grecja powoli ukazywała się moim oczom.