Opisując grecką Wielkanoc trochę się rozpisałam. Dlatego postanowiłam dodać trzy osobne wpisy – Wielki Piątek, Wielka Sobota oraz Niedziela. Miłego czytania!
Wstajemy z Matim o 5 rano, aby na spokojnie dojechać do portu. To nasza pierwsza podróż z Luną. Ostatecznie, zamiast metra, wybieramy taksówkę, w której dozwolone jest przewożenie psów. Docieramy około 6.30, na godzinę przed odpłynięciem. Z racji wysokich cen na statku, przed portem zaopatrujemy się w mrożoną kawę i spanakopitę. Bardzo lubię widok Aten budzących się do życia i wschodu słońca ze statku.
Minuty mijają, Luna spokojnie leży pod naszymi nogami. Zbliża się 7, statek odpływa za pół godziny, a naszych znajomych nadal nie ma. Dzwonimy, okazuje się, że wczoraj byli na urodzinach u kolegi wrócili o 5 rano i nadal śpią. Cudownie zaczyna się dzisiejszy dzień. 7:10 wsiadają do taksówki i dzwonią, abyśmy spróbowali zatrzymać statek. Co zrobić, Mati udaje się do recepcji, czy możemy chwilę opóźnić odpłynięcie. Odpowiadają, tak, ale tylko o 10 minut. Nasi greccy znajomi wpadają zdyszani o 7:24. 7:26 statek odpływa. Ile mieli szczęścia, a ile rozumu, sami odpowiedzcie na to pytanie. Dla Luny to pierwsza podróż statkiem przy takiej dużej ilości osób. Wokół Nas 90% Greków, wielu z nich podróżuje z psami. To jeden z powodów, dla których wolę statki aniżeli samoloty.
O 11 docieramy na Paros. Naprawdę stęskniłam się za tym miejscem. Parikia i port wita Nas bardzo przyjaźnie. Po odłożeniu bagaży udajemy się na spacer po stolicy wyspy. Jakoś tu cicho i spokojnie, nie pamiętam takiego Paros! Wiele restauracji jest jeszcze zamkniętych. My udajemy się do naszej ulubionej – Koralli, która jest cała zapełniona. W Wielki Piątek, tak jak u nas, nie je się mięsa. Ci bardziej wytrwali mogą pościć nic nie jedząc przez cały dzień. My jednak, ku mojemu zadowoleniu postanowiliśmy ograniczyć się do pierwszej wersji i udać na moje ulubione owoce morza. Żadna restauracja w Atenach nie zaserwuje owoców morza, które można zjeść na wyspach.
Wieczorem udaliśmy się do Lefkes. Przez cały dzień od Matiego słyszałam, że jedziemy zobaczyć przedstawieni. I że w Marpisie (inna miejscowość na Paros), jest takie samo, ale przy udziale dorosłych. Udaliśmy się więc o 22 do rodziców Matiego, aby porozmawiać przy kieliszku wina i soumy. O 23 wyszliśmy do kościoła. Co roku wartę przy grobie Jezusa pełnią młodzi mężczyźni, którzy odbywają służbę w wojsku. W tym roku honor ten przypadł na młodszego brata Matiego. Warta trwała kilka godzin, a następnie chłopaki nieśli grób podczas całej drogi krzyżowej.
Przed kościołem zebrała się spora grupa ludzi, która przyszła raczej na pogawędki, aniżeli modlitwę. Było naprawdę głośno, a sakralna atmosfera gdzieś się ulotniła. Po około 20 minutach ludzie zaczęli wychodzić z kościoła i rozpoczęła się procesja dookoła wioski. A przedstawienie, o którym słyszałam przez cały dzień bardzo przypominało naszą drogą krzyżową.
Tak jak podczas mszy, tak też podczas drogi krzyżowej nie było szczególnej kontemplacji. Rodzice robili swoim pociechom zdjęcia, rozmawiali między sobą, a starsza młodzież próbowała rozśmieszyć aktorów. Mimo wszystko było to ciekawe doświadczenie, a dodatkowo zapoznałam się z nowymi trasami w Lefkes. Całość trwała około godziny, następnie wróciliśmy do kościoła, z którego wszyscy rozeszli się w swoje strony. Starsi poszli spać, a młodzi pomimo Wielkiego Piątku udali się do klubu. My, mimo, że należymy do drugiej grupy, wykończeni podróżą udaliśmy się spać.
Poniżej podaję trzy linki do mojego konta na youtube. Krótkie migawki z Wielkiego Piątku. Zapraszam do oglądania.