Tak się złożyło, że moja pierwsza wizyta w prawosławnym kościele związana była z pogrzebem. Nie jest to święto, które chciałam zobaczyć jako pierwsze, ale moja ciekawość i możliwość opisania Wam tego na blogu przeważyła. Postanowiłam pojechać i zobaczyć na własne oczy, jak przebiega ostatnia droga zmarłego .
Pierwsza rzecz, która odbiega od katolickiego zwyczaju to szybkość przeprowadzenia pochówku. Osoba zmarła w sobotę, a w niedzielę odbył się pogrzeb. Mati wytłumaczył mi, że mogą to być dwa, trzy dni, zazwyczaj na wioskach odbywa się na następny dzień). W Polsce, z tego co wiem, nigdy nie chowa się w niedzielę oraz następnego dnia po śmierci, ze względu na załatwienie urzędowych spraw.
Uroczystość odbyła się na Peloponezie w miejscowości Ksilokastro (130 km od Aten). Kiedy przyjechaliśmy na miejsce zaskoczyły mnie stoły ustawione przed kościołem, na których stała woda i ciasteczka, którymi można było się poczęstować.
Po wejściu do kościoła zobaczyłam, że przed ołtarzem stoi otwarta trumna (wszystko zależy od rodziny, niekoniecznie trzeba ją otwierać). Najbliższa rodzina usiadła z przodu, a dzieci i synowe zmarłej po lewej i prawej stronie trumny (zazwyczaj w kościele prawosławnym kobiety siadają po lewej, a mężczyźni po prawej stronie). Mszę przeprowadzały tylko dwie osoby – ksiądz i ktoś w rodzaju organisty – nie było ministrantów. Wszystko mówione było w języku i starogreckim i katharewusie (czyli tzw. Greka oczyszczona – język nawiązujący do greki klasycznej, literacki, różniący się od powszechnie używanego).
Trudno było coś zrozumieć, mnie się udało z całej mszy wydobyć „Chwała Bogu” (Doksa ton theon). Pop użył kadzidła i tym „poświęcił” wiernych i zmarłą, sakramentu Komunii Świętej nie było. Co jeszcze zwróciło moją uwagę, to fakt, że bardzo często wierni robili znak krzyża, a msza odbywała się w całości na stojąco. Na koniec wyczytano nazwiska tych, którzy przekazali ofiarę na rozbudowę kościoła oraz zaproszono na kawę do pobliskiej kawiarni.
Kiedy nabożeństwo się skończyło (trwało dość krótko, około 30 minut), wszyscy, którzy byli w Kościele podchodzili do zmarłej pożegnać się i powiedzieć ostatnie słowo. Jako pierwsza zrobiła to najbliższa rodzina, która następnie ustawiła się w rzędzie. Odchodząc od zmarłej należało podejść do każdego z rodziny, mówiąc „moje kondolencje”.
Po kościele udaliśmy się na cmentarz (już mniejszą grupą, ponieważ większość poszła do kawiarni). Tam ponownie otwarto trumnę, a zmarłą przykryto białą chustą. Grobowiec był już gotowy (Mati powiedział mi, że stoi tu od co najmniej 20 lat). Napisane na nim jest „Dom rodziny…” Trumnę opuszczano w dół otwartą, zamknięto ją dopiero gdy znalazła się na dole. Tak jak podczas polskiego pogrzebu wrzucono kilka kwiatów. Pop posypał trumnę piaskiem. Myślę, że może to mieć ten sam sens jak w obrządku katolickim „prochem jesteś i w proch się obrócisz”.
Po ceremonii dotarliśmy do kawiarni, gdzie poza kawą zaserwowano nam buteleczkę koniaku (!). Przyznam, że po raz kolejny grecki pogrzeb mnie zaskoczył. Gdy goście się rozeszli, najbliższa rodzina pojechała na obiad do tawerny, gdzie również zaserwowano wino.
Mati wytłumaczył mi, że po 40 dniach odprawia się kolejną mszę, ku pamięci zmarłego. Wtedy też spotyka się rodzina, a serwowane danie to zupa rybna. Upamiętniające msze i spotkania z czasem odbywają się coraz później – po dwóch miesiącach, trzech, pół roku itd.
Jak widzicie zwyczaje pogrzebowe katolików i prawosławnych mają trochę wspólnego. Mając okazję uczestniczyć w obydwu, wydaje mi się, że katolickie pogrzeby są bardziej uroczyste. Mam nadzieję, że następnym razem w kościele prawosławnym pojawię się na ślubie. Wtedy podzielę się opisem bardziej wesołej uroczystości.
Ciekawa jestem, jak w Grecji chowani są ludzie niewierzący? Czy istnieje możliwosć kremacji i czy można popoioły rozsypać? Bardzo byłabym wdzięczna za informację.
Ciekawa jestem, jak w Grecji chowani są ludzie niewierzący? Czy istnieje możliwosć kremacji i czy można popoioły rozsypać? Bardzo byłabym wdzięczna za informację.
Żaden „pop”, a po prostu prawosławny ksiądz! Pop to bardzo polskie obraźliwe określenie…
Tak wiem. Ten wpis jest dość stary, wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. 🙂