Chrzciny w Grecji zazwyczaj wyprawia się duże, nawet na sto osób. Często są też połączone z weselem. My nasz bajkowy ślub mieliśmy już za sobą. A chrzciny chcieliśmy połączyć z pierwszymi urodzinami. Zdecydowaliśmy się małe przyjęcie wśród rodziny i najbliższych. Na chrzcinach w Grecji byłam kilka lat temu. Mniej więcej pamiętałam co się działo, ale nie spodziewałam się tego co się wydarzyło podczas chrztu mojego syna…
W przygotowaniach do chrzcin bardzo mógł nam Nonos naszego synka. To on załatwił formalności z księdzem, zakupił wszystkie niezbędne rzeczy dla małego, na które składały się – nowe ubranko, buciki ręczniki do wytarcia, złoty krzyż, ikona świętego, świece, zestaw oliwny oraz pudełko na wyżej wymienione przedmioty. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że istnieje w greckim kościele prawosławnym święty Leonidas. Choć my dając imię mieliśmy na myśli tego starożytnego… Kostas dla gości kupił martirakia – bransoletki, które są podziękowaniem od chrzestnego dla zaproszonych. Mama Matiego z kolei zamówiła mpoumpounieres – prezenty dla gości w postaci pamiątki z chrztu oraz migdały w czekoladzie. Wszystko w klimacie podróży – w końcu nasz syn to od urodzenia mały wojażer!
W Grecji bardzo modne są Candy bary – słodkie stoły. Nonos postanowił zadbać i o to, by po uroczystości goście mogli poczęstować się słodkim. My z kolei zapłaciliśmy księdzu, który najpierw powiedział, ze mamy dać co łaska. Dzień przed chrztem zadzwonił i powiedział żebyśmy nie zapomnieli przynieść 150 euro… Moja kieszeń zdecydowanie zabolała. Generalnie bycie chrzestnym w Grecji nie jest tanie. Ja łapałam się za głowę kiedy liczyłam wszystko to, na co wydał pieniądze Kostas. Ale za każdym razem mówił, ze wszystko dla jego chrześniaka, więc się nie wtrącałam… W podziękowaniu za zostanie chrzestnym my również daliśmy prezent Kostasowi, jak to jest w zwyczaju.
Nadszedł dzień chrztu. Nasz synek nie wiedział jeszcze co go czeka. Zresztą my tez nie. W domy wszyscy ubrali się odświętnie a mały pojechał w swoim stroju „na co dzień”. Nowe ubranko czekało na niego w kościele. Dotarliśmy na Plakę. Goście zaczęli powoli się schodzić. Chrzest miał się zacząć o 12, ale jak to w Grecji bywa… zaczął się trochę później. Weszliśmy do kościoła. Kostas stał koło księdza, my obok niego z małym na rękach, a wokół pozostali goście. Pomimo, że był na moich i Matiego rękach, prawie od samego początku do końca płakał. Chyba bał się księdza i ludzi dookoła. Pogrążony w mroku kościół tez niewiele pomagał. Mały na chwile się uspokajał by znów zacząć płakać. Kiedy przeszliśmy do chrzcielnicy było tylko gorzej… Musieliśmy rozebrać synka do naga, ksiądz namaścił go oliwa, a trzymać miał go Kostas. Ksiądz nie pozwolił dać mu smoczka. Dla mnie to była niekończąca się udręka widząc mojego syna płaczącego tyle czasu. Po zanurzeniu, musieliśmy ubrać synka w nowe ubranko. Wróciliśmy do chrzcielnicy gdzie Mati trzymał świece a Kostas małego. Musieli obejść ją trzykrotnie. Leonidasowi nadal się to nie podobało i wszystko działo się podczas jego płaczu. Później podeszliśmy pod ołtarz i Kostas powinien trzymać małego do końca, ale nawet ksiądz się zlitował i powiedział ze ja mam wziąć małego na ręce. 45 minut katorgi dla mnie i mojego syna. Każdej minuty żałowałam podjętej decyzji, ze nie ochrzciliśmy go w kościele katolickim.
Po całej tej udręce zrobiliśmy przed kościołem kilka zdjęć, był tez poczęstunek dla gości. Ksiądz powiedział nam, ze mamy nie kąpać synka przez tydzień! A ubranko wyprać w morzu. Nasz ksiądz z ta kąpielą zaszalał, bo z kim nie rozmawialiśmy mówili ze im powiedzieli 3 dni. Przez kolejne 3 niedziele Leonidas miał iść przyjąć eucharystię razem z chrzestnym. Ze względu na to, ze wyjeżdżaliśmy w poniedziałek, raz był z chrzestnym a pozostałe dwa razy z nami. Jak tylko widział księdza, dostawał takiej samej histerii jak podczas chrztu. Dobrze, ze to już się skończyło.
To są moje osobiste doświadczenia związane z chrztem mojego syna. Być może inne osoby przeżywały to inaczej, dla mnie było to ciężkie przeżycie. W październiku jedziemy na wesele połączenie z chrzcinami, więc dam wam znać jak to wyglądało z perspektywy gościa. Inna z mam, która chrzciła córkę w maju, miała podobne odczucia jak ja… Chyba każdej mamie serce pęka jak jej dziecko płacze, a nie może nic zrobić…