Kalispera Kochani! Z cyklu historie dnia codziennego…
Wyjeżdżamy do Aten. Niestety nie mamy własnego samochodu, więc musieliśmy skorzystać z autobusu. Zarezerwowałam bilety telefonicznie. Jeśli bym tego nie zrobiła, zapewne autobus nie przyjechałby na przystanek. Wstaliśmy rano, patrzymy za okno… a tu polska pogoda! Słońca nie ma, kolejny dzień z rzędu pada.
– W takiej pogodzie czekać na autobus – pomyśleliśmy jednocześnie… No ale nie mieliśmy wyboru. Pojechaliśmy na przystanek. Autobus miał wyjechać o 9.30. Zawsze staram się być przed czasem, więc byliśmy 20 minut wcześniej. Przystanek… no cóż… ławki nie ma, daszek dziurawy, a na nas spadają krople deszczu. Chłód przeszywa nam ciała. Dochodzi 9.35, a autokaru nadal nie ma.
– Wiedziałem, wiedziałem, że masz zadzwonić o 9 i im przypomnieć! Na pewno o nas zapomnieli – Mati obok mnie zaczyna marudzić. Na końcu języka miałam, żeby powiedzieć mu że sam mógł to zrobić. 2 końcu jesteśmy w jego kraju… Kiedy jednak po 15 minutach autokar nie przyjechał, a Mati przez cały marudził, że będziemy tak stać do popołudnia, postanowiłam zadzwonić na infolinię. I co się okazało???
Zapomniałam, że w Grecji na rozkładach jazdy jest podana godzina wyjazdu z pierwszej miejscowości… Autokar u nas miał być dopiero za pół godziny… . No cóż, może nie wybrałam najlepszego dnia na taką pomyłkę, ale zdarza się nawet najlepszym. Pamiętajcie jednak o tym będąc w Grecji, bo myślę, że to przydatna informacja. My tymczasem rozgościliśmy się u moich teściów w Atenach i spędzimy z nimi trochę czasu. Może i jakieś inne historie podczas tego pobytu się urodzą… Mam nadzieję.