Kalispera Kochani!! Z cyklu historie dnia codziennego… Siedzimy sobie wczoraj z Matim i rozmawiamy na temat pracy, godzin pracowniczych, szacunku do pracodawcy. W pewnym momencie przypominam sobie, że Mati w Grecji nigdy nie był na czas. Zawsze spóźniał się 10-15 minut. Postanowiłam mu o tym przypomnieć. – Teraz mówisz, że jesteś na czas, ale w Grecji nie było dnia, żebyś się nie spóźnił! – wyciągam swojego Asa z rękawa. – Tak, ale ja zawsze byłem uczciwy! I nawet jeśli spóźniłem się te 10 minut to NIGDY nie wyszedłem wcześniej. Ba! Nawet później, czasem 15, czasem 30 minut! I wtedy moje spóźnienie się wyrównywało! – odpowiada urażony. Bo przecież jak mogłam być tak okropna i wypomnieć mu jego niepunktualność?! – Ale to nadal spóźnienie. – odpowiadam. – I co z tego?! 10-15 minut poślizgu jest LUDZKIE i jest dopuszczalne! Ale już nie więcej! Wtedy to już zdecydowana przesada. – trwa niezmiennie przy swojej racji, bo przecież Grek NIE może się mylić… Cóż.. Przypomnę mu te 10 minutowe spóźnienie, jak będziemy gdzieś się szykować (zazwyczaj przychodzimy co najmniej pół godziny po czasie). Ale ja już znam jego odpowiedź… Przecież te 10-15 minut jest pracownicze, w życiu codziennym możemy się spóźniać ile chcemy… Ech, życie z Grekiem nie należy do łatwych