Wspominałam wam wczoraj o religijnej części wczorajszego, ważnego dla Greków dnia. Zgodnie z kalendarzem prawosławnym to dzień Zwiastowania Pańskiego. Jest to na tyle ważne i radosne święto, że w tym dniu kościół dopuszcza odstępstwo od postu. Na greckich stołach pojawia się smażony dorsz i skordalia – pasta z czosnku.
Dlaczego akurat dorsz? Szukałam odpowiedzi na greckich stronach internetowych i powiem wam, że się zawiodłam. Oczekiwałam jakieś ciekawostki albo tajemniczej historii… A wytłumaczenie okazało się banalnie proste.
Grecja, oprócz dużego obszaru wyspiarskiego i przybrzeżnego składa się z wielu pięknych górskich wiosek. Jeszcze pod koniec ubiegłego wieku w tych miejscach ryba była luksusem. Marynowany w soli dorsz prawdopodobnie dotarł do Grecji w XV w. Sól posiada właściwości antybakteryjne – przedłuża okres przydatności do spożycia ryby i umożliwia jej przechowywanie w wyższych temperaturach. Dzięki temu mógł dotrzeć do wielu górskich miejscowości. Dorsz w Grecji często nazywany jest rybą górską (gr. ψάρι του βουνού) lub… biedny Giannis (gr. Φτωχογιάννης). Jego cena była niska i dzięki temu był dostępny dla wszystkich.
My wczoraj byliśmy u naszych znajomych, bo z okazji święta niepodległości przygotowali to tradycyjne danie! Zjedliśmy dorsza ze skordalia. Okazało się, że na północy Grecji przygotowują je z orzechów. W paście nie było ziemniaków. Na wspomnienie o chlebie, który dodaje się do skordalia w niektórych rejonach, moi znajomi krzywili się z niesmakiem.
Nam smakowała ich wersja, ale prawda jest taka, że najlepsze skordalia (z ziemniaków) robił dziadek Matiego. Ten smak pozostanie ze mną na zawsze… My ciągle zabieramy się z Matim za zrobienie tej pasty, ale… jakoś nam nie wychodzi. Jak zrobimy, to chętnie podzielimy się przepisem.