Kalispera Kochani!! Z cyklu historie dnia codziennego…
Byłam wczoraj w greckim sklepie kupić ryby. Mati zażyczył sobie sardelę. Jakbyśmy nadal byli w Grecji i wszelkie ryby i owoce morza były łatwo dostępne. Ale nic, podjęłam wyzwanie.
Przed dwoma tygodniami kupiłam w portugalskim sklepie mrożone ryby, na których był napis 'Sardines’. Okazało się, że był to gavros i Mati był bardzo niepocieszony. Tym razem miałam kupić sardele.
Pojechałam do greckiego sklepu. Widzę to samo opakowanie i mówię do sprzedawcy:
– Chcę sardynki, macie? Bo ostatnio kupiłam to opakowanie i to nie była sardynka, a gavros. Dla mnie to bez różnicy, ale mój narzeczony uparł się na sardynki – tłumaczę.
– No pewnie, że mamy! Poczekaj chwilę – mówią. Wrócili z mrożonymi rybami. Są większe niż ostatnim razem, napis sardines jest, więc biorę.
Przyjechałam do domu, wysyłam zdjęcie do Matiego, a ten dzwoni do mnie oburzony…
– To nie jest sardela, to gopa (bops) Dlaczego nie dzwonisz do mnie i nie wysyłasz zdjęć zanim kupisz? – dopytuje.
– Bo wiesz, jeśli Grek mówi mi że to sardynka to mu wierzę!! A następnym razem sam pojedziesz do sklepu – odpowiadam już lekko wkurzona.
– No dobra, uspokój się, wszystko w porządku Gopa też jest dobra, usmażymy ją albo zgrillujemy – odpowiada przepraszająco.
Ale żeby się jeszcze upewnić, że ma rację, wysłał zdjęcie ryby do mamy, która tylko to potwierdziła!
– Mama mi powiedziała, że to gopa. Ale to nic. Ja się zdenerwowałem, bo nie lubię jak cię ściemniają jeśli chodzi o ryby. – pisze do mnie po jakimś czasie.
A ja… Wzięłam, zrobiłam zdjęcie odmrożonych ryb i mu wysłałam. I co się okazało? Że to sardela . Mati przyjechał do domu wyczyścił je i cały dzień myślał tylko o nich, kiedy będzie mógł je zjeść. I powiedzcie, kto ostatecznie miał rację?
Swoją drogą przepis jest mega prosty. Ryby czyścimy, dodajemy czosnek zalewamy winem i wstawiamy do piekarnika na 20 minut. Nie ma chyba łatwiejszego i smaczniejszego dania.