Kalispera Kochani!! Z cyklu historie dnia codziennego…
Rozmawiamy z Matim na temat słodyczy. W pewnym momencie zeszliśmy na temat ciast i wspomniałam na temat wielkanocnego mazurka. Widzę po minie Matiego, że coś mu nie pasuje.
– Ale jak to? Ciasto które nazywa się mazurek? To bez sensu. – Dlaczego? – Pytam totalnie zdziwiona. – No przecież to oznacza 'ma żurek, ma zupę!’ Co to ma wspólnego z ciastem? – pyta zaskoczony. – Mati, to jest jedno słowo, w którym nawet nie ma 'ż’ tylko 'z’. Wiesz, w Polsce niektórzy nawet mają tak nazwisko. – Co?! – mój narzeczony podnosi głos, wzburzony. – Jak można nazywać się 'ma żurek’?! W życiu bym nie chciał mieć tak nazwisko. A te Twoje z i ż to dla mnie to samo i mi nie wmówisz że to inne litery! W tym momencie wybuchnęłam śmiechem… I gadaj tu z Grekiem, który nawet język polski zna lepiej ode mnie. – Wiesz co? – mówię do niego – już wolę nasze polskie nazwiska. Twoje jak brzmi?! Wszyscy Polacy mają problem, żeby je wymówić!! I twoje nazwisko też możemy tłumaczyć i nigdy Cię z tym nie przedrzeźniałam! Poza tym sam mówiłeś że są nazwiska jak 'prasinos’ (zielony), kotoula (kurka), czy Twój wujek Kontos (niski). Z nas się śmiejesz a u was nie lepiej! – kontrargumentuję. – Ja tam jestem dumny z mojego nazwiska. – odpowiada. – i nie chciałbym nazywać się zupa. Postanawiam zakończyć tą dyskusję, bo wiem, że i tak nic mu zdania nie zmieni. Ech naprawdę mam wielkie pokłady cierpliwości do tego faceta.