Polski, a grecki kebab…
Kalispera Kochani!! Z cyklu historie dnia codziennego…
Kupiliśmy dziś kebaba na wynos. Mati zajada się swoją częścią, ale widzę że w jego głowie kiełkuje jakaś myśl, którą chce się podzielić.
– Jest okej, prawda?
– Mi tam smakuje. – odpowiadam.
– Ale wiesz co? W sumie to pita gyros to nie jest.
– Dziwne, żeby była – myślę sobie, ale co się będę odzywać.
Mati dokończył posiłek, zjadł całego kebaba i odzywa się do mnie.
– Zjadłem, ale powiem Ci szczerze, że to nie może się równać nawet z najgorszym souvlakiem w Grecji! Grecka wersja jest dużo lepsza, tu nawet nie było czuć mięsa! Ani tzatzików!
– Bo przecież tu nie było tzatzików, tylko sos jogurtowy z czosnkiem… – odpowiadam, choć Mati ma już kontrargument.
– A co to tztzatiki?! Jogurt i czosnek!! – podnosi głos, broniąc swojej racji.
– A ogórek?? – pytam
– Ogórek nie dodaje smaku! To jogurt jest najważniejszy! Widzisz, mówiłem Ci, że wszyscy od nas kopiują!! Co jak co, ale grecka kuchnia jest najlepsza na świecie! – krzyczy dumny ze swojego pochodzenia i tego, że znowu znalazł odpowiedź na wszystko..
I co ja mam z nim zrobić?