Grecka filoksenia
Wczoraj wieczorem pojechaliśmy na piwo do baru prowadzonego przez Greka. To taka nasza mała tradycja, że w weekend tam jesteśmy.
Usiedliśmy i zamówiliśmy piwo. Chwilę później obok nas usiedli… Grecy!
Kiedy usłyszeli, że mówimy po grecku, od razu wdali się z nami w rozmowę.
Skąd jesteśmy, co tutaj robimy itp…
Kiedy wypiliśmy piwo, mówią do nas:
– na co macie ochotę piwo, drinka? Tersz my stawiamy!
Mieliśmy pojechać tylko na chwile,
Nasi nowo poznani znajomi zaprosili nas do swojego stolika, zamówili mezedakia w postaci greckich serów i wędlin. Nie mogło zabraknąć też chleba. Pojechaliśmy na chwilę, ale tak miło się rozmawiało, że przesiedzieliśmy razem cztery godziny. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że w naszej miejscowości jest grecki super market, więc nie muszę się martwić o greckie produkty. 🙂
To jeszcze nic.. Kiedy spytaliśmy czy znają jakąś dobrą restaurację tutaj, bo chcieliśmy dziś pójść na kolację, zaprosili nas do swojego domu!!
To jest właśnie grecka filoksenia… Gościnność, którą ma się po prostu we krwi.