Greckie poczucie czasu
Kalispera Kochani! Z cyklu historie dnia codziennego…
Co tydzień w niedzielę Mati przygotowuje obiad, na który zapraszamy mojego tatę. Ponieważ zazwyczaj zaplanowany mamy później jakiś wyjazd, zawsze mówię Matiemu, że obiad ma być na umówioną godzinę.
I jak myślicie…? Ależ oczywiście, że nigdy nie jest gotowy. Za każdym razem mamy co najmniej pół godziny opóźnienia. Mati nic sobie z tego nie robi, za to mój tata za każdym razem nie może się nadziwić, że obiad nie jest jeszcze na stole.
Ja już się do tego przyzwyczaiłam, że Mati ma swój sposób mierzenia czasu.
Jeśli nie mamy rezerwacji na daną godzinę to wiem, że nawet jak powiem, że wychodzimy o 15.00 to wyjdziemy co najmniej 15 minut później… Bo w ostatniej chwili przypomni sobie, że trzeba zrobić jeszcze tysiąc innych niezwiązanych z wyjściem rzeczy.
Na początku mnie to wkurzało, ale w pewnym momencie zrozumiałam, że nie ma sensu z tym walczyć i trzeba to po prostu zaakceptować.
Jedno jest pewne… W Niemczech przynajmniej przestał spóźniać się do pracy. W Grecji Nigdy nie był na czas. 😀