Greckie pomysły na obiad…
Kalispera! Z cyklu historie dnia codziennego.
Mati z zamiłowania jest myśliwym. Żeby nie było – nie zabija dla przyjemności, tylko dla jedzenia, choć już dawno nie był na polowaniu. Wczoraj na drodze spotkałam zająca, który przypomniał mi historię z Paros sprzed trzech lat.
Wracaliśmy z Naoussy do Lefkes, było już późno wieczorem. W pewnym momencie Mati zobaczył na drodze potrąconego zająca. Natychmiast się zatrzymał.
M: Konsti, zobacz, zając! Jestem pewien, że niedawno go potrącili!! Masz jakąś reklamówkę?
K: Reklamówkę?? A po co Ci? – spytałam lekko zaskoczona.
M: No jak to po co?! Weźmiemy ze sobą i ugotujemy!
K: Cooo?! Chyba zwariowałeś!! Nie ma w ogóle takiej opcji! A poza tym to nie mam reklamówki.
M: No ale jak to? Konsti na pewno masz coś w torbie.
K: Mówię Ci, że nie mam. A nawet jakbym miała to bym Ci nie dała. Zostaw zająca w spokoju.
M (zrezygnowany) : Ech, a taki dobry obiad by był… Od jutra codziennie wozimy ze sobą reklamówki!!
Ja (w myślach) : Zapomnij o tym…
Następnego dnia rano opowiadam tę historię mamie Matiego. A co ona na to?
– Trzeba go było wziąć, byłby całkiem dobry obiad!
No cóż… Stanęło na moim, a od tamtej pory zająca na drodze nie spotkaliśmy (na szczęście. O wczorajszym (żywym) nawet Matiemu nie wspomniałam.