Po wyjeździe do Niemiec bardzo tęskniłam za Grecją. Tak bardzo, że gdy tylko dowiedziałam się, że w sierpniu będziemy mieć wolne zaczęłam szukać biletów. LOT zaproponował nam niezłą cenę 330 zł od osoby w dwie strony. I jak tu nie polecieć do „domu”? Stwierdziliśmy jednak, że nie chcemy zostać w Atenach ani płynąć na Paros. Mam chorobę zawodową pilota wycieczek… Uwielbiam zwiedzać nowe miejsca. Dlatego zaczęliśmy szukać wyspy, na której jeszcze nie byliśmy. Koumparos, nasz świadek, zaproponował nam Limnos. Razem z Matim mają tam znajomych, poza tym wyspa nie jest bardzo znana turystom. Po kilku rozmowach plan wyjazdu już był ułożony.
Wypływaliśmy o pierwszej w nocy z portu w Lavrio. Bilet na prom kosztuje 28,50 euro od osoby. Wzięliśmy ze sobą samochód, który kosztował 65 euro. Limnos jest ósmą co do wielkości grecką wyspą, więc auto było niezbędne. Podróż trwała „tylko” 10.5 godziny.. Nocą płynie się zdecydowanie lepiej, kilka godzin snu i podróż staje się krótsza. Posejdon okazał się łaskawy i bez sztormu i bujania dopłynęliśmy na wyspę.
Statek cumuje w Myrinie – stolicy wyspy. Na pierwszy rzut oka architektura przypomina mi trochę Eginę. Wjeżdżamy do miasta. Uliczki są tak wąskie, że moim zdaniem powinien być tutaj zakaz wjazdu. Ale co tam, przecież Grek potrafi… Dobrze, że auto nie należy do mnie, bo na pewno zmarłabym tutaj na zawał :D.
Po dziesięciogodzinnej podróży moi Greccy kompani myśleli jedynie o kawie. Pierwsze kroki skierowaliśmy do kawiarni. Przeszliśmy przez centrum, gdzie znajdują się sklepy z pamiątkami i skręciliśmy w jedną z uliczek. Kawiarnia była nad samym morzem, zaraz przy ruinach zamku.
– Na zamek wejdziemy dzisiaj, bo w ciągu naszego pobytu do Myriny już nie pojedziemy.– powiedział mi koumparos.
Przy wejściu na zamek, przy plaży, znajduje się dawna rezydencja włoskiego psychiatry o imieniu Bontella. Podczas budowy doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęło kilku pracowników. Spanikowany lekarz opuścił wyspę pozostawiając dom niedokończony. Ważniejszą rolę miejsce to spełniło w 1912 roku. Przybył tutaj Admirał Kountouritis razem ze swoją załogą, aby formalnie przyjąć Limnos do greckiej marynarki wojennej.
Wchodzimy na sam szczyt zamku, z którego rozpościera się przepiękny widok na wyspę i stolicę. To co obecnie widzimy to czasy tureckie, choć jest duże prawdopodobieństwo, że na wzgórzu wybudowano coś już w czasach starożytnych. Oryginalna konstrukcja datowana jest na czasy weneckie (XVIII w.) ale zamek był w rękach tureckich od XV do XX wieku.
Po zwiedzaniu zamku wyruszamy w dalszą podróż. Z ciekawością rozglądam się wokół, do wioski, w której będziemy spać, jest jeszcze trzydzieści kilometrów.
– Ta wyspa jest ogromna! Czuję się tutaj trochę jak na Bliskim Wschodzie. W sumie myślałem, że będzie tu pełno winorośli, przecież Limnos znana jest z dobrego wina… A tutaj prawie sama pustynia! – Mati dzieli się z nami swoimi refleksjami.
I tak przez cały wyjazd zamiast szukać ciekawych miejsc do zobaczenia, Mati codziennie wyglądał winorośli…Trudno się jednak z nim nie zgodzić. Ja też miałam wrażenie, że Paros jest bardziej zielona… Wszystkie miejscowości, które przejeżdżaliśmy były do siebie podobne pod względem architektonicznym. Po czterdziestu minutach dojechaliśmy do celu. W momencie, w którym zobaczyłam nasze lokum, stwierdziłam, że może jednak lepiej byłoby zawrócić.. Nie spodziewałam się pięciogwiazdkowego luksusu, w końcu jadę z Grekami na wakacje. Wiedziałam, że toaleta jest poza domem… Ale mimo wszystko trochę się załamałam. Domek z czasów wojennych, z remontem w latach 80… W łazience i na podwórzu spotkaliśmy chyba wszystkie robaki i pająki Grecji…
Tak szybko to się jeszcze nigdy nie rozpakowywałam. Założyłam strój kąpielowy i miałam w planach uciekać na plażę i tam nocować… Na wsi nie ma sklepu, po wodę, piwo czy coś do jedzenia trzeba jechać 15 km do większego miasteczka. Jest za to kafenio, w którym wszyscy się spotykają. Nieduży budynek, stoliki i krzesła porozstawiane pod strzechą… Jeśli chcielibyście cofnąć się w czasie o dobrych kilkadziesiąt lat, to zapraszam do Skandali na Limnos. W takim kafenio sama z siebie bym nigdy się nie zatrzymała, ale wszyscy tu przychodzą. Wypić ouzo lub tsipouro z anyżem, posiedzieć i pogadać, zjeść meze.
Kiedy dotarliśmy do kafenio, siedziała tam już spora grupka znajomych, którą ciężko było wyciągnąć nad morze. Po jakieś godzinie nam się udało. Pojechaliśmy na bardzo ładną niezorganizowaną plażę Parthenomitos. Nie mogłam się doczekać pierwszej morskiej kąpieli. Woda jak zawsze w Grecji ciepła, plaża piaszczysta. Droga jest polna, więc polecam wybrać się tam osobom, które wypożyczą auto terenowe.
Przez cały dzień nic nie jedliśmy, więc jedna kąpiel wystarczyła abyśmy zgłodnieli. Po dwóch godzinach udało się zebrać ekipę i pojechaliśmy na obiadokolację do tawerny Andreas w miejscowości Kaminia. I powiem wam, że jadłam tutaj najlepsze tzatziki i skordalia w całej Grecji. Dodatkowo zamówiliśmy sardynki grillowane, ampeliofasolia (fasolka szparagowa, choć w smaku nic wspólnego nie ma), tirokafteri, saganaki z sera limnyjskiego, a także żeberka jagnięce za którymi Mati bardzo się stęsknił. Wszystko było pyszne, więc mogę tę tawernę Wam w stu procentach polecić.
Wieczorem, a raczej w nocy, chłopakom zachciało się pobawić. Pojechaliśmy więc do beach baru na Limnos, który był otwarty do 10 rano! Było całkiem sporo ludzi, muzyka grała, wszyscy tańczyli. Zabawa trwała w najlepsze i nikt nie przejmował się koronawirusem…
Następnego dnia pojechaliśmy zobaczyć nową plażę Mikro Fanaraki. To idealne miejsce, kiedy na wyspie wieje, ponieważ jest osłonięta lądem. Na plaży znajduje się beach bar.
Jeśli chcecie trochę spokoju polecam wdrapać się kawałek wyżej, gdzie znajduje się bardzo mała plaża, a także miejsce gdzie można skoczyć do wody. Mnie osobiście bardziej spodobała się ta odosobniona część, ale moi greccy znajomi woleli beach bar.
Na kolację pojechaliśmy do Moudros – najbliższej miejscowości przy naszej wiosce. Limnijczycy polecili nam Galazio limani . Kucharz chyba miał zły dzień bo jedzenie było średnio smaczne. Zamówiliśmy tzatziki i i frytki (stały zestaw koumparosa), ośmiornicę, krewetki i barwenę.
Jedzenie było ok, choć nie polecę Wam tej tawerny. Wieczór spędziliśmy w kafenio, popijąc ouzo, bo następnego dnia, ku mojemu zadowoleniu mieliśmy wyruszyć na zwiedzanie wyspy… O tym jednak napiszę w kolejnym poście, bo chyba trochę się rozpisałam 😀
Hej, jest ciekawe zestawienie greckich wysp na http://intopassion.pl/najpiekniejsze-greckie-wyspy/
Może ktoś się zainspiruje??? A może macie jakieś inne typy? Nie wiem, gdzie pojechać na pierwszą wycieczkę do Grecji???
Hej, jest ciekawe zestawienie greckich wysp na http://intopassion.pl/najpiekniejsze-greckie-wyspy/
Może ktoś się zainspiruje??? A może macie jakieś inne typy? Nie wiem, gdzie pojechać na pierwszą wycieczkę do Grecji???