Wybaczcie, sesja trochę zabiera mi czas i nie mam kiedy pisać. Obiecuję, że się poprawię. Dziś stwierdziłam, że napiszę Wam jak przyjęła mnie rodzina Matiego.
W życiu każdej pary przychodzi taki czas, kiedy trzeba poznać jego rodzinę. Ten pamiętny dzień dla mnie nadszedł w grudniu, przed świętami. Bardzo się bałam, w końcu nie jestem Greczynką. Musicie wiedzieć, że Grecy są bardzo tradycjonalistyczni. Związki z osobami z innych krajów często są trudne do zaakceptowania dla pozostałej części rodziny. Trochę się o tym naczytałam, co tylko wzmagało mój strach. Ale wcześniej przeprowadziłam wywiad z Matim, który twierdził, że nikt z rodziny problemu z tym nie ma, że nie mam greckich korzeni.
Jako pierwszych z rodziny poznałam braci. Zostałam bardzo miło i sympatycznie przyjęta. W zasadzie o rodzeństwo się nie obawiałam. Bardziej martwili mnie rodzice. Mamę poznałam kilka dni przed świętami. Okazała się bardzo ciepłą i sympatyczną osobą. Moje obawy okazały się niepotrzebne – w żaden sposób nie poczułam się gorzej traktowana ze względu na moje pochodzenie. Wręcz przeciwnie – zaproponowała mi wspólne wyjście, jeśli będę się nudzić, podczas gdy Mati będzie w pracy.
Jeśli chodzi o tatę, to poznałam go w ichniejszą Wigilię. Również okazał się sympatycznym człowiekiem i nie odczułam od niego żadnej antypatii. Mam jednak ogromny problem z rozumieniem co mówi, często Mati musi mi tłumaczyć na język, który jest dla mnie bardziej zrozumiały :D.
Tak jak pisałam w poście o polsko – greckich świętach zapunktowałam sobie tym, że sama ugotowałam coś polskiego :D. Żurek smakował wszystkim. Najważniejsze było jednak to, że smakował głowie rodziny. Jak wyszliśmy po obiedzie, Mati powiedział mi, że żurek musiał być dobry, bo jego tata zjadł cały talerz. Jest bardzo wybredny w związku z jedzeniem. Jeśli coś mu smakuje tzn., że musi być wyśmienite! 😀 Co ciekawe, Mati jest zupełnym przeciwieństwem – zje wszystko, dzięki czemu mogę dać popis swoim kulinarnym umiejętnościom :D.
Pomimo tego, że zostałam zaakceptowana (chyba :D), spotkania z rodziną Matiego są trudne. Problemem dla mnie jest to, że gdy wszyscy zaczynają mówić, nie wiem kogo słuchać. Główny sens rozmowy rozumiem, ale zanim się zastanowię co ja chcę powiedzieć, oni zdążą zmienić temat. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym spotkaniem będzie lepiej. Jakby nie było Mati ma dużo gorzej, ponieważ nie rozumie nic po polsku. Ale planuję dać mu książkę – nauka języka polskiego dla obcokrajowców, żeby się uczył :D. Będę Was informować o jego postępach :D.