Greckie opowieści
Kiedy Grek pytany jest o pochodzenie zazwyczaj nie odpowie wprost, np. Jestem z Aten, Paros, Zakynthos…
Mati zawsze mówi 'Mój tata jest z Peloponezu, a mama z Paros’. Nie do końca to rozumiem, przecież mógłby mówić że jest z Aten, bo to tutaj się urodził i wychował.. 🤔 Ale nie, w między czasie trzeba przedstawić drzewo genealogiczne całej rodziny 🤣.
Jednak ja nie o tym. Ogólnie nie oglądamy telewizji, ale lubimy jeden program – greckiego Master Chefa. W tym roku zrobili z tego bardziej Big Brothera, ale cóż.
Była tam jedna uczestniczka, która ciągle mówiła greckie przysłowia. Zaczyna od słów:
Na mojej wsi mówi się, że..:
– Im więcej kogutów, tym później będzie wschód słońca… – (odpowiednik naszego gdzie kucharek sześć…)
– Buty z własnego podwórka, nawet jeśli są pozszywane i połatane ( Lepsza kobieta z własnej wsi, nawet jeśli nie jest dziewicą)
– Powoli, powoli nawet kwaśne staje się słodyczą
– Stali się wodą i solą (po kłótni, stali się przyjaciółmi)
– Przed Tobą przepaść, a za Tobą prąd rzeki (sytuacja patowa)
I tak dalej i tak dalej…
Co chcę przez to powiedzieć? Że w Grecji więzi z małymi miejscowościami, wioskami itp. Są bardzo silne. Tata Matiego, przed kwarantanną na wieś jeździł co tydzień… Mama Matiego często pływa na Paros. A my? Korzystamy z obydwu dobroci, choć oczywiście u mnie wygrywa wyspa… ❤️ Mój mały raj, za którym strasznie tęsknię…