Jesteśmy zamknięci w domach już półtorej miesiąca. Wczoraj Mati zapytał mnie, jak się z tym czuję. Zmusiło mnie to do refleksji i napisania tego posta. Jak wygląda moje życie w czasie kwarantanny? Za rok, dwa wrócę do tego tekstu. Mam nadzieję, że wtedy koronawirus będzie już tylko wspomnieniem.
Z dnia na dzień zamknięto nas z drugą osobą przez 24 godziny na dobę. Oczywiście jest to bliska osoba, ale każdy potrzebuje trochę przestrzeni. W normalnej rzeczywistości chodzimy do pracy, na treningi. Nie spędzamy ze sobą aż tyle czasu. Myślę, że razem z Matim zdaliśmy ten egzamin.
Nie jesteśmy idealną parą, każdy z nas ma swoje za uszami, kłócimy się, każdy próbuje przeforsować swoją rację. Ale nie pozabijaliśmy się, wypracowaliśmy kompromisy i nawet nie jest tak źle w tej kwarantannie.
Czego brakuje mi najbardziej? Treningów. Mój jedyny trening to długi spacer z Luną. Naprawdę jestem wdzięczna, że mieszkam w Atenach w dzielnicy, gdzie do lasu mamy 15 minut na nogach. Wchodzimy we trójkę na najwyższy szczyt wzgórza. Lubię tam posiedzieć i popatrzeć na panoramę Aten. Czasem spotkamy żółwia i jaszczurkę. Chodziliśmy tam od momentu, kiedy Luna stała się członkiem naszej rodziny. Większość z osób, które spotykamy to stali bywalcy parku, tak jak i my.
Naszym największym problemem stało się… jedzenie! Co dziś zrobimy na obiad, a co na kolację? Wyszukuję nowe przepisy, nie tylko greckie. Nasze kulinarne umiejętności osiągnęły naprawdę wysoki poziom :D. Jak zrobimy coś naprawdę pysznego to Mati mówi „musimy dać do spróbowania Polakom” :D.
Chodzenie do super marketów ograniczyliśmy do minimum. Na początku tygodnia robię listę potrzebnych rzeczy. Raz w tygodniu odwiedzamy sklep i laiki – targ. Ograniczono ilość sprzedających, którzy są w pięciometrowej odległości od siebie. Codziennie razem z Matim pijemy świeżo wyciskany sok z owoców. Nie zmieniła tego nawet kwarantanna, choć cena pomarańczy z 0.30 nagle wzrosła do 1 euro za kilogram.
Zrobiłam w mieszkaniu generalne porządki, o których pewnie nawet bym nie pomyślała do momentu przeprowadzki. Nagle okazało się, że w szafach mamy mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, które wylądowały w koszu. Część Mati ma zamiar wywieźć na wieś, bo może kiedyś się przydadzą… Choć nie używaliśmy ich przez ostatnie cztery lata…
Za czym tęsknię najbardziej? Za rodziną i bliskimi, z którymi łączę się tylko online. Ta niepewność, kiedy znów ich zobaczę. W tej sytuacji zaczynam rozumieć jakie miałam szczęście, kiedy to mogłam wsiąść w samolot i w ciągu dwóch i pół godzin byłam w Polsce. Najtrudniejsza była dla mnie Wielkanoc. Śniadanie on-line z najbliższymi, a przy stole tylko nasza dwójka. Mam nadzieję, że było tak pierwszy i ostatni raz.
Mnie osobiście koronawirus dotknął z innego powodu. Szesnastego maja mieliśmy wziąć ślub na Paros. Moi goście kupili bilety, zarezerwowali hotele. Jeszcze na początku marca byłam w Polsce po dokumenty potrzebne do zawarcia ślubu.
Jak się domyślacie… Ślub odwołaliśmy. „Co się odwlecze to nie ucieczce”. Zastanawialiśmy się nad ślubem cywilnym, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie było przy mnie moich najbliższych. Dlatego też postanowiliśmy przełożyć wesele na następny rok.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie jest to najstraszniejsza rzecz na świecie. Oboje nie pracujemy, ale nie mamy żadnych zobowiązań. Nie musimy spłacić kredytu, nie mamy biznesu który nagle musieliśmy zamknąć. Rząd w Grecji osobom, które pracowały zapewnił zapomogę w wysokości 800 euro. Zapłaciliśmy tylko 60% czynszu za mieszkanie. Więc jakby na to nie patrzeć, nie jesteśmy w tragicznej sytuacji.
Kolejną zaletą kwarantanny jest to, że Mati w końcu zaczął uczyć się polskiego! Pozostało nam tylko kilka lekcji i skończymy książkę. Przyznam się Wam, że jestem z niego bardzo dumna. Mógłby tracić ten czas na granie w gry (co i tak robi, ale po zajęciach z polskiego :D). Mam nadzieję, że jak otworzą granice i polecimy do Polski to będzie w prosty sposób porozumiewał się z moimi znajomymi i bliskimi.
W Grecji powoli mówi się o stopniowym zniesieniu obostrzeń od 27 kwietnia. Na początku maja mają otworzyć się sklepy usługowe, kosmetyczki, fryzjerzy. Wszystko z zachowaniem odpowiednich zasad bezpieczeństwa. Prawdopodobnie obowiązkowe będą maski.
W sklepach nadal będzie mogła przebywać tylko ograniczona liczba osób. Restauracje i kawiarnie będą musiały zmniejszyć liczbę stolików, najpierw otworzą się te, które mają ogródki.
Co z turystyką, w której pracuję? Istnieje szansa, że od czerwca/lipca sezon w Grecji się rozpocznie. Nic na ten moment nie jest pewne, aczkolwiek są pewne spekulacje. Mówi się, że całoroczne hotele mają otworzyć się od 01.06, sezonowe od 1.07.
Żeby przyjechać do Grecji turysta będzie musiał mieć kartę zdrowia, potwierdzającą, że wykonał test i nie ma koronawirusa. Sama zastanawiam się jak to będzie.. W 50-osobowym autobusie będzie tylko 25 osób? W hotelach all-inclusive restauracje będą zamknięte? Jedzenie podawać się będzie w pokojach? Na plażach będziemy musieli zachować odpowiednią odległość? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić
Jedno jest pewne. Nic już nie będzie takie samo. Mnie najbardziej przeraża ta niewiadoma. Co dalej? Nie ukrywam, że coraz częściej myślę o powrocie do Polski. Ale i tam… co dalej?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Staram się myśleć pozytywnie, tak jak Grecy. „Kathe empodio gia kalo” Każda przeszkoda jest czymś dobrym. Ma nas czegoś nauczyć. W Polsce mówimy, że po każdej burzy przychodzi słońce. Pytanie tylko, kiedy zacznie świecić tak jak kiedyś…
Bardzo fajne i mądre przemyślenia. Powodzenia!
Bardzo mądre przemyślenia. Na szczęście wszystko powoli wraca do normy. Miejmy nadzieję, że na dobre… Pozdrawiam!