Grecki ślub – koufeta
Tradycja obdarowywania gości weselnych ma swoje korzenie w starożytności. W antycznej Grecji nowożeńcy dawali gościom ciasto wykonane z migdałów i miodu. W XIII wieku tę słodycz zamieniono na koufeta – migdały w białej czekoladzie. Dziś mówi się na nie „mpoumponieres”. Słowo pochodzi z francuskiego i oznacza małe pudełko z ciasteczkami. Pierwsze bombonierki wytwarzane były ze złota, kryształu czy innych szlachetnych metali. Mowa tu oczywiście o bogatych rodzinach, które mogły sobie pozwolić na obdarowanie gości takimi prezentami.
Czasy się zmieniły, tradycja pozostała. Na greckim weselu każdy z zaproszonych gości otrzymuje jako prezent od nowożeńców właśnie mpoumponieres i koufeta. Zgodnie z tradycją koufeta powinny być owinięte w tiul, jednak coraz częściej wkłada się je do ozdobnych pudełeczek.
Koufeta mają swoją symbolikę. Biała czekolada oznacza czystość, a także szczęście. Migdał, który znajduje się w środku symbolizuje trwałość związku. Spotkałam się też z innym wyjaśnieniem. Migdał ma symbolizować potomka nowożeńców. Koufeta mają słodko – gorzki smak. Dlaczego? Odnosi się to do słodyczy i goryczy życia. Kiedy przygotowujemy koufeta, należy pamiętać, żeby liczba była nieparzysta. Jest to symbol niepodzielności małżeństwa. Do tiulu wkłada się to trzy, pięć lub siedem cukierków.
– 3 cukierki: oznaczają Panią Młodą, Pana Młodego i ich przyszłego potomka
– 5 cukierków: mają symbolizować życzenia dla młodych. długie życie w zdrowiu, szybkie potomstwo, bogactwo i szczęście.
– 7 cukierków: ma symbolizować 7 sakramentów świętych.
Przy okazji planowania swojego ślubu, dowiedziałam się, że koufeta rozdaje się też osobom niezaproszonym na ślub. Zanosi się do pracy, rodzice pary młodej i świadek rozdają swoim znajomym. Same koufeta to wydatek około 400-500 euro! Jako, że my, Polacy, nie mamy takiej tradycji, niespecjalnie przejmowałam się zakupem mpoumpounieres. Zastanawiałam się nawet czy z nich nie zrezygnować. Spotkałam się wtedy z ostrą reakcją Matiego…
– Co Ty? Zwariowałaś?! Mpoumponieres muszą być! I na pewno więcej niż trzy! Co najmniej 5 lub siedem, przecież nie jestem jakimś skąpcem!
Oczywiście to nie koniec moich przejść z bombonierkami… Mama Matiego oszalała na ich punkcie, tak jakby to była najważniejsza rzecz na weselu. Koufeta kupuje się jako jedną z ostatnich rzeczy, a ona już pojechała z koleżanką na rozeznanie! Prosiła i mnie, żebym i ja do nich dołączyła, ale w tym dniu akurat coś mi wypadło i nie mogłam. Mama Matiego wpadła wtedy na wspaniały pomysł i zapytała „To może ja sama wybiorę i kupię?”. Na szczęście Mati ją przed tym powstrzymał. W przyszłym tygodniu mam już zarezerwowany termin, żeby pojechać z nią i poszukać bombonierek dla naszych gości…
Ja mam rodzine w Francji i wlasnie cos podobnego dostalismy jak bylismy na 1 komuni.Bylo to bardzo ladne ozdobne pudelko ze slodyczami.