Razem z Matim mieliśmy okazję brać udział w wielkim wydarzeniu jakim jest chrzest. Zaproszenie dostaliśmy tydzień wcześniej, ale żadne z Nas nie było z 20 lat na chrzcie, a ja nigdy nie byłam na greckim. W sobotę po pracy przypomniałam sobie, że wypadałoby kupić prezent lub pamiątkę. Wszystkie sklepy były pozamykane, a Mati… Cóż, jak to mężczyzna, nawet o tym nie pomyślał. Na szczęście uratował mnie sklep JUMBO, który w sobotę otwarty jest do 20.00. Pojechałam tam bezpośrednio po pracy. Zadecydowaliśmy dać pamiątkę i włożyć pieniądze do koperty.
W niedzielę wyruszyliśmy do miejscowości Ksilokastro, gdzie miała się odbyć ceremonia. W kościele powinniśmy być na 11.30, ale jak to z Matim… o 10.15 byliśmy jeszcze w Atenach. A droga długa.. Około 130 kilometrów. Na szczęście jechaliśmy autostradą, więc na miejsce dotarliśmy tylko 7 minut spóźnieni.. Nie dogryzłam Matiemu, choć bardzo chciałam… Kiedy zaparkowaliśmy samochód, zobaczyliśmy jeszcze kilka osób, które w pośpiechu szły do kościoła.
Jako, że pierwszy raz miałam uczestniczyć w tym wydarzeniu, chciałam wejść do środka. Kościół był niewielki, pięknie zdobiony ikonami. Na samym środku stała chrzcielnica, a przed nią rodzice, dziadkowie i „Nonna”, czyli ktoś w rodzaju Matki Chrzestnej. Co ciekawe Mati wytłumaczył mi, że Nonna bądź Nonnos (mężczyzna) to zazwyczaj jedna osoba, dopiero kiedy poślubi kogoś, ta druga osoba nazywana jest Ojcem/Matką chrzestną.
Prezenty dla gości
Liturgia już się zaczęła. Na rękach rodzice trzymali około rocznego chłopca. Ksiądz zaczął czytanie w języku katharewusa. Każdy otrzymał bransoletkę z krzyżykiem i okiem proroka. Z boku stał biały stolik, na którym rozebrano chłopca do naga. Obok stało kilka dziewczynek, które otrzymały świece i przeszły przed chrzcielnicę. Nonna otrzymała specjalny fartuszek. Ksiądz trzymał chłopca, a Nonna nacierała go olejkami.
Bransoletka – pamiątka i ubranie dla ochrzczonego Christosa
Następnie dziecko zanurzono trzykrotnie w chrzcielnicy. Płacz chłopca słyszano chyba w pobliskiej wiosce :D. Ksiądz obciął mu trzy kosmyki włosów. Nadano mu imię – Christos. Założono białe szaty, mające być symbolem światłości, a potem nowe ubranie przygotowane specjalnie na chrzest. Chłopiec otrzymał wisiorek z krzyżykiem. Nonna wzięła go na ręce, ksiądz stał po przeciwnej stronie i trzykrotnie przeszli dookoła chrzcielnicy.
Koufetes i słodycze – prezenty dla gości
Po chwili nabożeństwo się zakończyło i wszyscy wyszliśmy przed kościół. Tam czekał na Nas poczęstunek w postaci „koufetes” – migdałów zawiniętych w tiul, a także kilku innych słodyczy do wyboru. Po wyjściu wszystkich z kościoła przyszedł czas na zdjęcia i rozmowy z rodziną. Po około godzinie powoli udaliśmy się do restauracji.
Położona była na wzgórzu, widok był naprawdę bajeczny. Zdziwiłam się ile było zaproszonych osób, co najmniej sto! :o. Rodzice z Christosem i Nonną przybyli na samym końcu i kiedy weszli, dostali gromkie brawa. Jedzenie podane było w formie bufetu, na stole stało wino i piwo. Po dwóch godzinach, kiedy wino zaczęło uderzać do głowy rozpoczęły się tańce. Kiedy większość gości wyszła, postawiono również mocniejszy alkohol – whiskey i gin. To dopiero sposób na oszczędzanie :D. My wychodziliśmy jako jedni z ostatnich z, około godziny 19.00. Czekała nas jeszcze podróż do Aten.
Jak widzicie chrzciny w Grecji urządzane są bardzo hucznie. Zapewne młodzi rodzice zadecydowali o takiej imprezie, ponieważ z przyczyn osobistych nie mieli dużego wesela. Ja bardzo się cieszę, że mogłam brać udział w tej zabawie. Było to trochę jak małe wesele z rodziną od strony Matiego. Póki co nie byłam na typowym greckim weselu. Bardzo prawdopodobne, że pierwsze wielkie, greckie wesele będzie moim własnym… 😀