Grecka punktualność…
Kalispera! Z cyklu historie dnia codziennego.. „my mamy zegarki, oni mają czas.”
Umawiamy się na daną godzinę. Ja od co najmniej trzydziestu minut szykuję się do wyjścia. A Mati? Na 5 minut przed znajduje jeszcze listę 100 zadań do wykonania. A to trzeba podlać kwiatki, zmyć talerze, dać psu jeść.. Kiedy ja stoję już gotowa do wyjścia i go ponaglam, słyszę tylko
„Przestań Konsti! Stresujesz mnie, po co się tak spieszysz. Stoisz i czekasz i ja przez to zaczynam się gubić w tym co chciałem zrobić i nie wiem czy wszystko mam…” Kiedy odpowiadam, że mógł zacząć przygotowywać się wcześniej, wzrusza tylko ramionami. „Przecież jesteśmy w Grecji, nikt nie będzie na czas” – słyszę w odpowiedzi.
Z jednej strony ma rację, z drugiej ciężko jest się przestawić na takie myślenie komuś, kto zawsze był „10 minut przed czasem”. Póki co, naszą małą batalię przegrywam i kiedy razem wychodzimy, zawsze się spóźniamy..
Może ktoś z Was podrzuci mi pomysł jak dokonać niemożliwego i zmusić Greka do punktualności?😀