Wczorajszy wieczór spędziliśmy na greckim weselu. Siostra Matiego wychodziła za mąż! Miałam okazję po raz pierwszy być na greckim weselu, choć dość niekonwencjonalnym. Para młoda wzięła ślub w urzędzie stanu cywilnego w czwartek, gdzie obecni byli rodzice i świadkowie.
Wczoraj z kolei zostaliśmy zaproszeni na niewielką plażę w Artemidzie, około 30 kilometrów od Aten. Mati pół wczorajszego dnia spędził czyszcząc samochód. W Elladzie przynajmniej latem nie pada i nie było możliwości ponownego ubrudzenia :D. Na lusterkach od samochodu i na antenie powiesiliśmy wstążki, niech wiedzą, że siostra Matiego wychodzi za mąż!
Mati dostał przykaz od mamy, żebyśmy byli co najmniej pół godziny wcześniej, bo przecież para młoda nie będzie na Nas czekać! Ale jak to w Grecji… Ceremonia miała odbyć się o godzinie 20.00, a o 20.15 jeszcze przyjeżdżali ostatni goście.. Kiedy witali się między sobą do par mówiono „Kai sta dika sas”, co oznacza mniej więcej „Czekamy i na wasz ślub”. Nowożeńcy też się spóźnili, przyszli dopiero po trzydziestu minutach.. Przy zachodzącym słońcu, w obecności rodziny, złożyli sobie jeszcze raz przysięgę. Następnie rozpoczęły się gratulacje, sesja zdjęciowa, a także pierwszy toast za Młodych.
Każdy z gości dostał również drobny upominek – koufetes. W środku były migdały polane lukrem, które symbolizują trwałość wspólnego życia. Na koniec ustawiły się wszystkie Panny, a siostra Matiego rzuciła swój bukiet. (klikając możecie zobaczyć filmik) Mnie nie udało się złapać, ale zrobiła to dziewczyna brata Matiego. Czyżby kolejny ślub niedługo? 😀
Po ceremonii udaliśmy się do tawerny na kolację. Podczas przejazdu kierowcy trąbili ogłaszając wszem i wobec, że w drodze jest wesele! Młoda para zatańczyła swój pierwszy taniec (kliknij i obejrzyj) – tradycyjny, wyspiarski o nazwie Balos. Po raz pierwszy też miałam okazję zobaczyć jak wygląda greckie „gorzko!”. Uderza się sztućcami o kieliszek bądź talerz. Jedna osoba zaczyna, a później wszyscy zaproszeni i… nie ma wyboru, nowożeńcy muszą się pocałować. 😀
Na stole pojawiło się wino oraz piwo. Jak zwykle w Grecji zaczęliśmy od sałatki i przystawek, które nie miały końca.. Kolokithokeftedes – placuszki z cukinii, zapiekany bakłażan, kiełbaska, tirokrokietes – kuleczki serowe, feta z piekarnika itd… Na sam koniec danie główne – ja zdecydowałam się na mpifteki – mielone z grilla, a Mati na stek wołowy. Wszystko było przepyszne. Przez cały czas przyjemnie przygrywała muzyka na żywo. Pierwsze tańce rozpoczęły się koło północy, choć mi noga chodziła już od samego początku :D. Młodsi ruszyli do tsifteteli – greckiej wersji tańca brzucha. Starsi pokazywali umiejętności tańcząc zebekiko – oczywiście samotnie, z kucającą wokół klaszczącą widownią. Wszyscy razem wspólnie tańczyliśmy sirtaki, znanego nam pod nazwą Zorba. Wujkowie i tata Matiego, pochodzący z Peloponezu dali pokaz swoich tradycyjnych tańców. Zabawa trwała w najlepsze i nikt nie chciał iść do domu. My, zmęczeni lokal opuściliśmy ok. 04.30, ale wielu gości jeszcze pozostało.
Koufetes – w środku migdału w lukrze.
Na weselu nie było dużo zaproszonych osób, ale wszyscy bawili się świetnie. Czego więcej potrzeba, poza dobrym jedzeniem, pięknymi widokami i doborowym towarzystwem? 🙂 Teraz pozostaje czekać na kolejne, tym razem wielkie, greckie wesele… Moje i Matiego! 🙂 Za 10 miesięcy powiemy sobie sakramentalne „tak”, na jednej z piękniejszych greckich wysp – na Paros. Jesteście ciekawi, jak będzie wyglądało? 🙂 Śledźcie bloga!
Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem.
Efcharisto poly
Dziekuje za ciekawe I pouczajace informacje.Pozdrawiam ze Szczecina🤗
Kup wyswietlenia na youtube
http://szybkielajki.pl
http://fejmowo.pl
http://lajki.co