Historie dnia codziennego – żeberka wieprzowe – to można jeść?
Mam to szczęście, że Mati jeśli chodzi o jedzenie nie jest wybredny i je praktycznie wszystko. Teraz, gdy sezon się skończył i nie pracuję, mam czas eksperymentować w kuchni. Bardzo lubię greckie potrawy, jednak tęsknię za polskimi. Ponieważ w Grecji zrobiło się chłodniej, pomysł na ugotowanie zupy wydawał mi się idealny.
Nie wiem czy wiecie, ale w Grecji mieszkania nie są ocieplone, w niektórych nawet nie ma grzejnika! Jeśli ktoś jest szczęściarzem i posiada to urządzenie to i tak nie jest ono włączane cały dzień… tylko na kilka godzin, zazwyczaj w wieczorowych porach. Poza tym, według Greków jeszcze nie jest aż tak zimno, żeby włączać grzejniki, dlatego trzeba wspomagać się domowymi sposobami.
W Grecji, zapewne ze względu na klimat, zupy nie bardzo się przyjęły. Nie ma w nich za dużego wyboru – fasolowa, z kurczaka, rybna… I to by było na tyle. Dlatego, kiedy powiedziałam, że zrobię zupę ogórkową, Matiemu aż uszy się zatrzęsły, bo będzie miał okazję spróbować coś nowego.
Pomysł jest, następnie trzeba znaleźć produkty. Jak po grecku powiedzieć „ogórki kiszone”? Na szczęście w Atenach jest polski sklep, gdzie bez problemu dostałam potrzebne artykuły. Matiemu powiedziałam, że potrzebuję „zepsute ogórki” i żeberka wieprzowe. Mina mu trochę zrzedła, bo ani jedno, ani drugie nie pasowało mu do zupy.
– Ale jak to? Zupa z ogórków i wieprzowiny? Przecież taka zupa nie istnieje – powiedział.
–Może w Grecji. W Polsce taką jemy, a jak nie będzie Ci smakować to przynajmniej będzie więcej dla mnie. – odpowiedziałam, nie chcąc wdawać się w dyskusję.
W mięsnym też natrafiłam na blokadę. Kiedy powiedziałam, że chcę żeberka wieprzowe, żeby zrobić zupę, Pan popatrzył się na mnie jakbym była z kosmosu…
– Ale z wieprzowiny nie robi się zupy. Na pewno chcesz wieprzowinę? Poza tym to my w sumie tego nie sprzedajemy, tylko je wyrzucamy.
Zapewne pomyślał, że skoro nie wyglądam jak Greczynka to pomyliłam słowa i chcę wołowinę.
– Tak, na pewno chcę żeberka wieprzowe. – Odpowiedziałam już trochę zdenerwowana.
Sprzedawca nie do końca przekonany podał mi kawałek mięsa, a ja zapłaciłam i wyszłam jak najszybciej, zanim zmieni zdanie i mi zabierze żeberka z powrotem. Wróciłam do domu. Na szczęście Mati był w pracy. Nie lubię gotować, kiedy on jest, bo ciągle się wtrąca, nawet jak nie ma pojęcia co przygotowuję. W ciszy i spokoju przygotowywałam polską potrawę. Kiedy wrócił wieczorem, nałożyłam mu danie na talerz. Po minie widziałam, że nie jest do końca przekonany. Jednak kiedy ją spróbował, wykrzyknął uradowany:
– Konsti… To najlepsza zupa jaką w życiu jadłem! A te żeberka… Normalnie pyszności… Ty to jednak umiesz gotować.